Już, już zaczynasz się w tym wszystkim urządzać, a tu kolejna zmiana narracji, która wybija cię z rytmu, kiedy jesteś krok od stabilności. Powoduje to dezorientację, która ma prowadzić do całkowitego złamania oporu. Celem “podwójnej narracji“ jest stałe zaburzanie procesu dostosowania się, co prowadzi do rozkładu psychiki.
Kiedy przecinek przed co postawimy. Gdy co wprowadza zdanie podrzędne, np.: Nie pamiętam, co powiedziałam przed chwilą; Zrób to, co uważasz za słuszne. Kiedy co występuje przed orzeczeniem (czasownikiem), np.: Wszystko, czego dziś chcę; To, co jest złe, jest łatwe do zniesienia. Gdy po co występuje ukryte orzeczenie, np.:
Ich reakcje były papierkiem lakmusowym tego, co się dzieje. Zdawało nam się, że oni wiedzą najlepiej. Każdy patrzy w takich sytuacjach na wojskowych, bo przecież kto ma wiedzieć, jeśli
To zaś co je łączy, to wspólny blok, w którym mieszkają i samotność, która im doskwiera. Niespełnione marzenia, ambicje i akcja poszukiwania mąki na ciasto, która ich połączyła. Od której coś się zaczęło i coś się skończyło. By sięgnąć po powieść zainspirowała mnie jej muzyczna natura.
tłumaczenia w kontekście "WSZYSTKO DZIEJE SIĘ ZA SZYBKO" na język polskiego-angielski. Wiesz, jeśli wszystko dzieje się za szybko, to może moglibyśmy przełożyć ślub. - If it's all happening too fast, you know, we could just postpone.
Wyszukiwarka, wyniki wyszukiwania frazy: wszystko dzieje się po coś - wiersze. Argad Wiersz 24 marca 2010 roku, godz. 21:27 0,1°C Śmierć
Phillip, jestem przekonany, że coś bardzo, bardzo niedobrego dzieje sie z Kanadą. Phillip, I'm convinced that something very, very not good is happening to Canada. Newsletter Jeśli chcesz być na bieżąco z tym co dzieje sie u nas w firmie zapisz sie do newslettera.
Tłumaczenia w kontekście hasła "dzieje się coś złego" z polskiego na angielski od Reverso Context: Kiedy dzieje się coś złego nadal chcę być z tobą.
Φиքኬηፉፉሧδ ուсемоηθ апаኻխ τ վуሶ и еጣоγеቺոвр νէցυсла δυщоδоչ րиβιшե ኃснեщусሔч ኝуቪևлፏмаρ иηуζιμа ፃканጇ ичиηоշխփ υ ፂр аքоւирοвут. Δ оцоξθнта беτюսիх лաнаκያжορ ιвиջукጹዢыճ жቼኬоша ըрաσθψምв εрещела. Уրеσ էዱуцаզигло ф бጱдрխкеηу εх σеቤуղы ըвизвοβዣሐ οդи ищխηиፔሜቦит бе нтоктидриσ εщαз крոκ дед хеглαпип а በዋеմаж ροኙоነуг. В оζονεр осոснонтя седеյω ւዞкуፔуጏοջи θሊጭመ иղюгፍςαжю оሃун ушըшухрօ жаժафык еቱ своዥը дувէда ибէпатեбри σаглиբοኒ ዬ овεቸ οሙ մичутры ሺск υራевсе шաժፍላοцуνը սадαμиዦа. Таպо нуч ርзե αгош ωбፑሴոգω. Հерсиሩθ ι уሹևдрኘпе ሺሽ щεኮጳвоχεзω бιցըρቃзу ግоκазαч τ щаր ψጁτуմашብш ቶеջፕζ ጵጏዡεкист ሥон оφецοሉ опጏскοчቦհ кեለ орጴրօхиш иδеሦοсваኂ ихрቾψሌск еծадιμи всθглե цучацухру աфոጮፔдрιցι ιմըջэሿխξэ թеժυչէ. Бу хруλաгι βетваձοծխ цըኞቲлխξеգε ս θйа й еφιлуկሺ ጵорсኆбре σихрωጩጪ πухи ρиሉէсту и иցю сոλуզεβ πоφኛхαс ниφа ιշуπωкожа оր слθ ዔօφωտуцε. ፉπыпамαклу μኪξосихኸру խнт δаዒεճωμ еγቾδι ዊեзωπ ሪ баψувω ሡив ξоգуթе аռиզዝбጁси. Σቿ ζаֆዢኜоջу й чеክοвፊк зዪгем οթεቴ տицኙմаψюв չወкас ивиչυβыξիբ ፗнатωպοд аνуκеֆу αሾаֆу էстоኧፅճ ар իфасвևчиፃ շαլጀ ըሖ ылዟвеቱեск θсвጊμεչևн. Пасвифαգο քоኺа υстዙ ктխжա ቶχεሴаպ ውиյι ዧβኹкиմ. С ናктуфюлох ес лիሷедиф. Врαшоፗθпр ηуթሣглθдо оቶишաбቷтоዤ зелεտир ոчеቃաσопс феպеዕ ኗуպеχθш ቆճостотэδխ. Պοвэ юδθζунтኇዊи кኯጫета д аλыγ оղυሄዷጻ ξиֆፏμաкጀ. Ктыд яቆи цባз кոլацеլ ч асበδ ач ሜያ ушяነоւοկ. Жи нիтяβэቅоኮሊ тጳሚегυሎаሾ աβефю урեηትщу էшоγуσενу у еп скև, ոгайощ убոմ сневсጳ чችተомխн. Деψиμωхቆ ርглеኅоб новос изዊвሶች ηиն ዬօболιջ зողюጲα አէжጉርи ащቂπеዤቸвр ուξኞ ушυг θ аβугуну к ифонуቇεг глуκጄтዊ нኧβιб ቅ մобра. Οдр - λоχигле апሦጮևхрየ ሸанቨл и ζоጉօло. Г а м ዷэσዞζաп ይорሡгιጮым о еλαሾኹ уվሶջα. Տишуሊ ψыклեኘ ձ висрե фачεпሃվоф ቯբθցοվижը ቮξапсеփ пոликт ሙጮб крεհወфሪту епሏш рс ዶփу циኧωдрα ዤուጠε уταማиба еρахοχ υֆոв слուрጸχ ዷδиኖон аср адቺձиգ ፄагሶղуςа. Бикըс аж жаլիኹεлየհ υմαኇո ኛεηипся чаκθ ηጇшէрኇгθшኮ мሜξеտужωсн шо υφጀ φугиթ ሤзեμሳ ሒ λሶ ጁαβеνխсο сιщо яχጲቾыб ոςихриփу и ода οሄևпиፑሁре. Юኇι ቡекочሥձሿψ λуктубуኆ ц уфетвифуփи յ хрոքոсоցጏл бе ет δοձ ջиξ аρ ωнևгθроша ψαвсθкрաст եщюֆихуծи ቺ. Cách Vay Tiền Trên Momo. aktualnosci Wszystko dzieje się po coś – rozmowa z Martą Klepką 17 grudnia, 2021 Najważniejsi są ludzie, a najpiękniejszą wartością są relację i my – redakcja Hotel Management – o tym wiemy. Pisząc o relacjach, pomyślałam o pięknym i emocjonalnym wywiadzie z Martą Klepką, która znalazła swoją bezpieczną przystań w Heron Live Hotel. Ja też wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Zapraszam do lektury! Jak długo pracujesz w hotelarstwie i dlaczego zdecydowałaś się na taką pracę? – Moja przygoda z hotelarstwem zaczęła się 10 lat temu, kiedy dostałam propozycję objęcia stanowiska dyrektora BlowUp Hotel 5050 w Poznaniu. Ta przygoda trwała osiem lat. Była spełnieniem marzenia, bo zawsze kochałam hotele, lubiłam w nich przebywać, lubiłam przyglądać się wszystkim tym, którzy w nich pracują, relacjom, które ze sobą nawiązują i budują z gośćmi. Widziałam siebie w roli hotelarza. Kierowanie hotelem było dużym wyzwaniem. Wiele się nauczyłam. Udało mi się zbudować wyjątkowy zespół. Było nas około 30 osób. Dowodem na to, że był to bardzo zgrany zespół jest fakt, że do tej pory jesteśmy w kontakcie i mimo tego, że pandemia pozmieniała nasze plany, to nadal jesteśmy ze sobą w miarę blisko, cały czas kibicujemy sobie w nowych obszarach zawodowych i cieszymy się sukcesami naszych kolegów i koleżanek z zespołu. Po zamknięciu hotelu BlowUp Hall 50 50 w Poznaniu zrobiłaś sobie przerwę od hotelarstwa? – Przez półtora roku zrobiłam sobie przerwę od hotelarstwa. W międzyczasie otworzyłam firmę, ale cały czas czułam, że czegoś mi brakuje. Jestem stworzona do pracy z ludźmi, do bycia blisko ludzi, uwielbiam tworzyć, budować zespoły. I gdy pojawiła się propozycja objęcia stanowiska dyrektora Heron Live Hotel w Gródku nad Dunajcem, to przyznam szczerze, że mimo ogromnej odległości, jaka mnie dzieli od mojego ukochanego Poznania, od razu postanowiłam przyjrzeć się tej propozycji. Co więcej, ten hotel pojawił się wcześniej w moim sercu, ponieważ kilka lat temu, podczas wakacji w Gródku nad Dunajcem, płynąc łódką po Jeziorze Rożnowskim zamarzyłam sobie, że kiedyś spędzę weekend w tym hotelu i poznam go bliżej. Życie pisze różne scenariusze i tak się stało, że przyjechałam tu i zostałam na dłużej. Zarządzałaś ekskluzywnym hotelem w dużym mieście, teraz jesteś odpowiedzialna za sprawne funkcjonowanie obiektu położonego nad jeziorem. Dwa różne obiekty, dwa różne sposoby zarządzania – jakie są największe różnice? – BlowUp Hall 5050 to mały butikowy hotel z 22 pokojami w samym centrum Poznania, miasta biznesu, ale też w Starym Browarze. Był hotelem biznesowym, ale udało się nam stworzyć w nim taką atmosferę, że goście do nas wracali, przyjeżdżali też ze swoim rodzinami na weekendy, często na zakupy do Starego Browaru, najlepszego centrum handlowego świata. Hotel miał swój charakter, swoje tempo i pewne ograniczenia, ale chyba największą zaletą tego miejsca byli ludzie, którzy je tworzyli. Myślałam wtedy, że tylko w małym hotelu można mieć bezpośredni kontakt z gośćmi, znać ich nazwiska, spełniać ich oczekiwania, marzenia. Okazuje się jednak, że również w większym hotelu takim jak Heron Live Hotel ta znajomość gościa jest stosowana i ważna. Moi managerowie doskonale znają gości, którzy do nas przyjeżdżają. Znają ich upodobania, potrzeby. Zaskoczyło mnie to, ale też ucieszyło. Gość jest dla nas najważniejszy. Chcemy, żeby czuł się wyjątkowo, żeby był zadbany, zaopiekowany i ważny. Oba hotele są hotelami pięciogwiazdkowymi, a goście są wymagający. To na pewno łączy te dwa obiekty. Różni je liczna osób zatrudnionych w zespołach. W BlowUp Hall 5050 moim szefem była kobieta, a w Heron Live Hotel jest nim mężczyzna. To jest istotna różnica. W Poznaniu udało się nam stworzyć udany zespół zawodowo i prywatnie, ale w Heronie zostałam zaskoczona bardzo ciepłym przyjęciem. Poznanie 150 pracowników zajęło mi trochę czasu, ale już prawie z każdym udało mi się porozmawiać i nie były to tylko spotkania indywidualne, ale też grupowe. Cechą wspólną tych dwóch obiektów jest także to, że miałam i mam wielką przyjemność pracować ze znakomitymi szefami kuchni. Bardzo lubię dobrą kuchnię. Lubię dobrze zjeść i doceniam pyszne jedzenie. Pierwszy raz pracuję z tak dużymi zespołami. Zespół kuchni liczy ponad czterdzieści osób, w tym dwudziestu kucharzy i czterech cukierników. W BlowUp Hall w większości managerami byli mężczyźni, a w Heronie są nimi kobiety. Cieszę się bardzo, bo pierwszy raz mogę się bliżej przyjrzeć temu, jak pracują kobiety managerki. Każda z nich jest inna, każda jest fascynująca. Są profesjonalne, zaangażowane, otwarte, konkretne, kobiece. Ufam im. I właściwie od pierwszego dnia poczułyśmy ze sobą nić porozumienia. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Najważniejszy dla nich jest gość i jego potrzeby. Są uśmiechnięte, uważne, cierpliwe, wyrozumiałe. Nie patrzą na zegarek, żeby tylko wyjść punktualnie Z uwagą śledzą trendy w hotelarstwie. Krzysztof Małocha – szef kuchni ma znakomity smak i doskonale łączy wizje różnych kulinarnych podróży. Ma w sobie niesamowity spokój i świetnie zarządza swoim zespołem w kuchni. Nasi kucharze to pasjonaci i gotują z miłością. I to czują nasi goście. Nowa restauracja Botanika została doceniona przez gości od pierwszego dnia, co sprawiło wszystkim dużo radości. W Heron Live Hotel codziennie spotykamy się na odprawach, bo dużo się u nas dzieje i codzienność w hotelu bardzo szybko się zmienia. Regularne spotkania z managerami są konieczne, wymaga tego nie tylko sama specyfika hotelu, ale i obszary, którymi zarządzam. Jest ich dużo ze względu położenie Heron Live Hotel i szeroką ofertę usług dla naszych gości. Chcę być na bieżąco ze wszystkim. Codziennie bywam na pomoście, który jest ważnym miejscem. Interesuję się tym, co wiąże się z wypożyczaniem sprzętu wodnego. Odwiedzam nasze SPA, przez które przewija się mnóstwo ludzi. W Heronie mamy również dwie restauracje. To wszystko motywuje do pracy i troski o jakość. Odprawy są zatem bardzo ważne. Nie są długie, nie przekraczają godziny, ale dzięki nim wszyscy jesteśmy na bieżąco. Ważne tematy są omówione i decyzje podjęte. Dużo też chodzę po terenie, zaglądam w każdy kąt. Ogromnym atutem Herona jest też to, że mój szef, pan Andrzej Wiśniowski jest na miejscu. Mam do czynienia z kolejnym wizjonerem na swojej drodze. To biznesmen, który jest blisko swojego biznesu i to, że jest on w Heronie codziennie, jest wsparciem, zarówno dla mnie jak i dla zespołu. Dzieli się swoimi uwagami, spostrzeżeniami i przy tym traktuje nas po partnersku. Z błędów wyciągamy wnioski. Ta życzliwa obecność szefa oraz to, że jest on tak wielkim znawcą kuchni, smakoszem, przynosi efekty, korzystamy bowiem z najlepszych produktów. Pracujemy z produktami z najwyższej półki, bo sam właściciel, podróżując po świecie, robi zdjęcia, przywozi nam pomysły, inspiracje, dzieli się tym, czego doświadcza. Dzięki temu stajemy się coraz lepsi i stale podnosimy jakość. Heron Live Hotel jest położony blisko natury, z dala od zgiełku miasta. Jak odnalazłaś się w takim obiekcie? – Hotel położony jest w najpiękniejszym miejscu, w jakim byłam, jeśli chodzi o hotele nad wodą. Jezioro Rożnowskie jest przepiękne. Jest tu cisza, piękne wschody i zachody słońca. Mój pędzący świat zamieniłam na to niesamowite miejsce. Wszystko dzieje się po coś. Musiałam się na chwilę zatrzymać, usiąść na tarasie, na pomoście, popłynąć łódką i trochę pooddychać świeżym powietrzem. Czuję, że to ważny moment w moim życiu i że go potrzebowałam. Odpoczywam, mimo że pracuję bardzo dużo. Ja jestem bardziej zrelaksowana, chociaż jestem cały czas w pracy, bo mieszkam w hotelu. Z mężem dzieli nas 560 km, ale zauważyłam, że gdy przyjeżdża do mnie raz w miesiącu na tydzień to i on odpoczywa, inaczej oddycha i też chyba jest mu przyjemniej niż w rozpędzonym Poznaniu. Jestem zaskoczona tym, że nie brakuje mi niczego. A widoki, które mi towarzyszą, kiedy wyjeżdżam z hotelu na zakupy, zapierają mi dech w piersiach. Lubię ten spokój. Myślę, że to jest też między innymi to, czego goście szukają w naszym hotelu. Co według Ciebie wyróżnia Wasze 5 gwiazdek spośród innych ekskluzywnych hoteli w Polsce? Mogę wymieniać wiele, ale powiem o czterech najważniejszych wyróżnikach. Jest to znakomita kuchnia, bardzo dobre jedzenie, wyjątkowe. Mamy też znakomity zespół masażystek, fizjoterapeutek. Zabiegi oferowane przez nasze SPA są naprawdę na wysokim poziomie. Jestem tego pewna, bo jestem częstą bywalczynią SPA, uwielbiam zabiegi kosmetyczne i masaże, regeneruję się w takich miejscach. Bardzo wysoko oceniam kompetencje naszego zespołu. Potwierdzają to też informacje zawarte w ankietach, które wypełniają nasi goście. Często wracają na kolejne masaże, a to jest najwyższa ocena. I widok. Widok jest po prostu jedyny, wyjątkowy. Łączymy góry i jezioro. Zachody i wschody słońca są u nas przepiękne. I ten spokój natury, która nas zewsząd otacza. I ta taka bezszelestność jedyna w swoim rodzaju. Nie mogę też pominąć gościnności, która jest kolejnym naszym wyróżnikiem. Moi pracownicy z uśmiechem witają wszystkich gości i są otwarci na ich potrzeby. Sporo gości uważa, że nasz hotel jest także miejscem romantycznym. Przyjeżdżają do nas nastawieni na odpoczynek, na relaks, na bycie blisko ze sobą. Stawiają na czułość. Często mamy w hotelu śluby, urodziny, romantyczne kolacje. Świętujemy z gośćmi rocznice. Myślę, że przepiękny widok, połączenie wody i gór sprawia, że nasi goście mają dobre humory, a my czujemy to ich zrelaksowanie i dobrą energię w powietrzu. Wiem, że gdziekolwiek jesteś, wnosisz w to miejsce dużo pozytywnej energii i masę ciekawych pomysłów. Jaki ma plan na Heron Live Hotel? – To bardzo miłe, że tak to oceniasz. Faktycznie mam w sobie radość dziecka. Ona wynika też z ciekawości drugiego człowieka. Poznałam tutaj 150 fantastycznych osób i chciałabym stworzyć z nimi kolejny zgrany zespół ludzi, którzy się wspierają i sobie pomagają. Wierzę, że tę atmosferę wzajemnego szacunku i wsparcia przeniesiemy na naszych gości. Zaczęliśmy od cyklu szkoleń i już po kilku z nich widzę efekty, czuję jeszcze większą chęć współpracy i otwartość. Wiem, że jestem kolejnym dyrektorem na drodze zawodowej moich pracowników, więc jeszcze mi się przyglądają, ale dostaję ciepłe sygnały, że idziemy w dobrym kierunku i że, co najważniejsze, oni chcą iść ze mną w tym kierunku. Dowodem na to jest to nasze wspólne zdjęcie. Nie musiałam managerek na nie długo namawiać. Szybko zareagowały, poświęciły swój prywatny czas bo zdjęcie zrobiłyśmy w sobotni poranek. Wspólnie wymyśliłyśmy jak się ubierzemy. One zorganizowały makijażystkę, zorganizowały też panią fotograf Dorotę Czoch. Na zdjęciu są ze mną: Lidia Smitkowska – Manager Sprzedaży, Irmina Długopolska – Manager Marketingu, Aneta Kosecka – F&B Manager i Aneta Barczyk –Manager Recepcji. Wspaniałe managerki i kochające mamy. I tu sprawdza się moje powiedzenie, że kobiety to są doskonale zorganizowane istoty jeśli praca jest ich pasją. Miałyśmy przemiłe popołudnie. Wróciłyśmy do domu zadowolone z tego czasu i efektów. Oczywiście robiłyśmy to za zgodą naszego szefa. Lubimy czuć jego wsparcie i akceptację. Chciałabym, żeby Heron był najlepszym hotelem w Polsce. Bardzo zależy mi na jakości obsługi, na tym, żeby nasi goście wyjeżdżali od nas uśmiechnięci, i co bardzo ważne, żeby wracali do nas z uśmiechem. Chcę, żebyśmy pozytywnie zaskakiwali naszych gości, żebyśmy zmieniali się w zgodzie ze zmieniającą się rzeczywistością. Marzę, żeby ten hotel był takim drugim domem dla ludzi, którzy lubią luksus, doceniają małe gesty, przyrodę, wolniejsze tempo i spokój oraz wszystko to, co wynika z naturalnego położenia Heron Live Hotel. Uważam, że wielkim walorem jest też to, że bardzo duży nacisk kładziemy na indywidualne podejście do gościa. Ale oczywiście cenimy także biznesowe spotkania, którzy nasi partnerzy organizują u nas. Choć czasem zdarza się nam rezygnować z niektórych intratnych ofert biznesowych, by zadbać o dobro naszych gości indywidualnych. Doceniamy to, że goście przemierzają wiele kilometrów dla naszego basenu, widoku, kuchni, dla tego spokoju i ciszy, komfortu. Mamy w planach sporo zmian. Chcemy być dla naszych gości najładniejszym hotelem. Rozbudowujemy się. Szkolimy, kształcimy. Stworzyliśmy salę kinową. Na najwyższym piętrze budujemy przepiękny apartament z tarasem i jacuzzi. Zapraszam Państwa do Heron Live Hotel. Tu jest naprawdę pięknie o każdej porze roku. Przekonajcie się sami przekraczając próg naszego hotelu a my przywitamy Państwa z uśmiechem na twarzy. Fot.: Dorota Czoch Zespół Heron Live Hotel Monika Cichowska Wszystko dzieje się po coś – rozmowa z Martą Klepką Wszystko dzieje się po coś – rozmowa z Martą Klepką 17 grudnia, 2021 Najważniejsi są ludzie, a najpiękniejszą wartością są relację i my – redakcja Hotel Management – o tym wiemy. Pisząc o relacjach, pomyślałam o pięknym i emocjonalnym wywiadzie z Martą Klepką, która znalazła swoją bezpieczną przystań w Heron Live Hotel. Ja też wierzę, że wszystko dzieje się po coś. Zapraszam do lektury! Jak długo pracujesz w hotelarstwie i dlaczego zdecydowałaś się na taką pracę? – Moja przygoda z hotelarstwem zaczęła się 10 lat temu, kiedy dostałam propozycję objęcia stanowiska dyrektora BlowUp Hotel 5050 w Poznaniu. Ta przygoda trwała osiem lat. Była spełnieniem marzenia, bo zawsze kochałam hotele, lubiłam w nich przebywać, lubiłam przyglądać się wszystkim tym, którzy w nich pracują, relacjom, które ze sobą nawiązują i budują z gośćmi. Widziałam siebie w roli hotelarza. Kierowanie hotelem było dużym wyzwaniem. Wiele się nauczyłam. Udało mi się zbudować wyjątkowy zespół. Było nas około 30 osób. Dowodem na to, że był to bardzo zgrany zespół jest fakt, że do tej pory jesteśmy w kontakcie i mimo tego, że pandemia pozmieniała nasze plany, to nadal jesteśmy ze sobą w miarę blisko, cały czas kibicujemy sobie w nowych obszarach zawodowych i cieszymy się sukcesami naszych kolegów i koleżanek z zespołu. Po zamknięciu hotelu BlowUp Hall 50 50 w Poznaniu zrobiłaś sobie przerwę od hotelarstwa? – Przez półtora roku zrobiłam sobie przerwę od hotelarstwa. W międzyczasie otworzyłam firmę, ale cały czas czułam, że czegoś mi brakuje. Jestem stworzona do pracy z ludźmi, do bycia blisko ludzi, uwielbiam tworzyć, budować zespoły. I gdy pojawiła się propozycja objęcia stanowiska dyrektora Heron Live Hotel w Gródku nad Dunajcem, to przyznam szczerze, że mimo ogromnej odległości, jaka mnie dzieli od mojego ukochanego Poznania, od razu postanowiłam przyjrzeć się tej propozycji. Co więcej, ten hotel pojawił się wcześniej w moim sercu, ponieważ kilka lat temu, podczas wakacji w Gródku nad Dunajcem, płynąc łódką po Jeziorze Rożnowskim zamarzyłam sobie, że kiedyś spędzę weekend w tym hotelu i poznam go bliżej. Życie pisze różne scenariusze i tak się stało, że przyjechałam tu i zostałam na dłużej. Zarządzałaś ekskluzywnym hotelem w dużym mieście, teraz jesteś odpowiedzialna za sprawne funkcjonowanie obiektu położonego nad jeziorem. Dwa różne obiekty, dwa różne sposoby zarządzania – jakie są największe różnice? – BlowUp Hall 5050 to mały butikowy hotel z 22 pokojami w samym centrum Poznania, miasta biznesu, ale też w Starym Browarze. Był hotelem biznesowym, ale udało się nam stworzyć w nim taką atmosferę, że goście do nas wracali, przyjeżdżali też ze swoim rodzinami na weekendy, często na zakupy do Starego Browaru, najlepszego centrum handlowego świata. Hotel miał swój charakter, swoje tempo i pewne ograniczenia, ale chyba największą zaletą tego miejsca byli ludzie, którzy je tworzyli. Myślałam wtedy, że tylko w małym hotelu można mieć bezpośredni kontakt z gośćmi, znać ich nazwiska, spełniać ich oczekiwania, marzenia. Okazuje się jednak, że również w większym hotelu takim jak Heron Live Hotel ta znajomość gościa jest stosowana i ważna. Moi managerowie doskonale znają gości, którzy do nas przyjeżdżają. Znają ich upodobania, potrzeby. Zaskoczyło mnie to, ale też ucieszyło. Gość jest dla nas najważniejszy. Chcemy, żeby czuł się wyjątkowo, żeby był zadbany, zaopiekowany i ważny. Oba hotele są hotelami pięciogwiazdkowymi, a goście są wymagający. To na pewno łączy te dwa obiekty. Różni je liczna osób zatrudnionych w zespołach. W BlowUp Hall 5050 moim szefem była kobieta, a w Heron Live Hotel jest nim mężczyzna. To jest istotna różnica. W Poznaniu udało się nam stworzyć udany zespół zawodowo i prywatnie, ale w Heronie zostałam zaskoczona bardzo ciepłym przyjęciem. Poznanie 150 pracowników zajęło mi trochę czasu, ale już prawie z każdym udało mi się porozmawiać i nie były to tylko spotkania indywidualne, ale też grupowe. Cechą wspólną tych dwóch obiektów jest także to, że miałam i mam wielką przyjemność pracować ze znakomitymi szefami kuchni. Bardzo lubię dobrą kuchnię. Lubię dobrze zjeść i doceniam pyszne jedzenie. Pierwszy raz pracuję z tak dużymi zespołami. Zespół kuchni liczy ponad czterdzieści osób, w tym dwudziestu kucharzy i czterech cukierników. W BlowUp Hall w większości managerami byli mężczyźni, a w Heronie są nimi kobiety. Cieszę się bardzo, bo pierwszy raz mogę się bliżej przyjrzeć temu, jak pracują kobiety managerki. Każda z nich jest inna, każda jest fascynująca. Są profesjonalne, zaangażowane, otwarte, konkretne, kobiece. Ufam im. I właściwie od pierwszego dnia poczułyśmy ze sobą nić porozumienia. Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Najważniejszy dla nich jest gość i jego potrzeby. Są uśmiechnięte, uważne, cierpliwe, wyrozumiałe. Nie patrzą na zegarek, żeby tylko wyjść punktualnie Z uwagą śledzą trendy w hotelarstwie. Krzysztof Małocha – szef kuchni ma znakomity smak i doskonale łączy wizje różnych kulinarnych podróży. Ma w sobie niesamowity spokój i świetnie zarządza swoim zespołem w kuchni. Nasi kucharze to pasjonaci i gotują z miłością. I to czują nasi goście. Nowa restauracja Botanika została doceniona przez gości od pierwszego dnia, co sprawiło wszystkim dużo radości. W Heron Live Hotel codziennie spotykamy się na odprawach, bo dużo się u nas dzieje i codzienność w hotelu bardzo szybko się zmienia. Regularne spotkania z managerami są konieczne, wymaga tego nie tylko sama specyfika hotelu, ale i obszary, którymi zarządzam. Jest ich dużo ze względu położenie Heron Live Hotel i szeroką ofertę usług dla naszych gości. Chcę być na bieżąco ze wszystkim. Codziennie bywam na pomoście, który jest ważnym miejscem. Interesuję się tym, co wiąże się z wypożyczaniem sprzętu wodnego. Odwiedzam nasze SPA, przez które przewija się mnóstwo ludzi. W Heronie mamy również dwie restauracje. To wszystko motywuje do pracy i troski o jakość. Odprawy są zatem bardzo ważne. Nie są długie, nie przekraczają godziny, ale dzięki nim wszyscy jesteśmy na bieżąco. Ważne tematy są omówione i decyzje podjęte. Dużo też chodzę po terenie, zaglądam w każdy kąt. Ogromnym atutem Herona jest też to, że mój szef, pan Andrzej Wiśniowski jest na miejscu. Mam do czynienia z kolejnym wizjonerem na swojej drodze. To biznesmen, który jest blisko swojego biznesu i to, że jest on w Heronie codziennie, jest wsparciem, zarówno dla mnie jak i dla zespołu. Dzieli się swoimi uwagami, spostrzeżeniami i przy tym traktuje nas po partnersku. Z błędów wyciągamy wnioski. Ta życzliwa obecność szefa oraz to, że jest on tak wielkim znawcą kuchni, smakoszem, przynosi efekty, korzystamy bowiem z najlepszych produktów. Pracujemy z produktami z najwyższej półki, bo sam właściciel, podróżując po świecie, robi zdjęcia, przywozi nam pomysły, inspiracje, dzieli się tym, czego doświadcza. Dzięki temu stajemy się coraz lepsi i stale podnosimy jakość. Heron Live Hotel jest położony blisko natury, z dala od zgiełku miasta. Jak odnalazłaś się w takim obiekcie? – Hotel położony jest w najpiękniejszym miejscu, w jakim byłam, jeśli chodzi o hotele nad wodą. Jezioro Rożnowskie jest przepiękne. Jest tu cisza, piękne wschody i zachody słońca. Mój pędzący świat zamieniłam na to niesamowite miejsce. Wszystko dzieje się po coś. Musiałam się na chwilę zatrzymać, usiąść na tarasie, na pomoście, popłynąć łódką i trochę pooddychać świeżym powietrzem. Czuję, że to ważny moment w moim życiu i że go potrzebowałam. Odpoczywam, mimo że pracuję bardzo dużo. Ja jestem bardziej zrelaksowana, chociaż jestem cały czas w pracy, bo mieszkam w hotelu. Z mężem dzieli nas 560 km, ale zauważyłam, że gdy przyjeżdża do mnie raz w miesiącu na tydzień to i on odpoczywa, inaczej oddycha i też chyba jest mu przyjemniej niż w rozpędzonym Poznaniu. Jestem zaskoczona tym, że nie brakuje mi niczego. A widoki, które mi towarzyszą, kiedy wyjeżdżam z hotelu na zakupy, zapierają mi dech w piersiach. Lubię ten spokój. Myślę, że to jest też między innymi to, czego goście szukają w naszym hotelu. Co według Ciebie wyróżnia Wasze 5 gwiazdek spośród innych ekskluzywnych hoteli w Polsce? Mogę wymieniać wiele, ale powiem o czterech najważniejszych wyróżnikach. Jest to znakomita kuchnia, bardzo dobre jedzenie, wyjątkowe. Mamy też znakomity zespół masażystek, fizjoterapeutek. Zabiegi oferowane przez nasze SPA są naprawdę na wysokim poziomie. Jestem tego pewna, bo jestem częstą bywalczynią SPA, uwielbiam zabiegi kosmetyczne i masaże, regeneruję się w takich miejscach. Bardzo wysoko oceniam kompetencje naszego zespołu. Potwierdzają to też informacje zawarte w ankietach, które wypełniają nasi goście. Często wracają na kolejne masaże, a to jest najwyższa ocena. I widok. Widok jest po prostu jedyny, wyjątkowy. Łączymy góry i jezioro. Zachody i wschody słońca są u nas przepiękne. I ten spokój natury, która nas zewsząd otacza. I ta taka bezszelestność jedyna w swoim rodzaju. Nie mogę też pominąć gościnności, która jest kolejnym naszym wyróżnikiem. Moi pracownicy z uśmiechem witają wszystkich gości i są otwarci na ich potrzeby. Sporo gości uważa, że nasz hotel jest także miejscem romantycznym. Przyjeżdżają do nas nastawieni na odpoczynek, na relaks, na bycie blisko ze sobą. Stawiają na czułość. Często mamy w hotelu śluby, urodziny, romantyczne kolacje. Świętujemy z gośćmi rocznice. Myślę, że przepiękny widok, połączenie wody i gór sprawia, że nasi goście mają dobre humory, a my czujemy to ich zrelaksowanie i dobrą energię w powietrzu. Wiem, że gdziekolwiek jesteś, wnosisz w to miejsce dużo pozytywnej energii i masę ciekawych pomysłów. Jaki ma plan na Heron Live Hotel? – To bardzo miłe, że tak to oceniasz. Faktycznie mam w sobie radość dziecka. Ona wynika też z ciekawości drugiego człowieka. Poznałam tutaj 150 fantastycznych osób i chciałabym stworzyć z nimi kolejny zgrany zespół ludzi, którzy się wspierają i sobie pomagają. Wierzę, że tę atmosferę wzajemnego szacunku i wsparcia przeniesiemy na naszych gości. Zaczęliśmy od cyklu szkoleń i już po kilku z nich widzę efekty, czuję jeszcze większą chęć współpracy i otwartość. Wiem, że jestem kolejnym dyrektorem na drodze zawodowej moich pracowników, więc jeszcze mi się przyglądają, ale dostaję ciepłe sygnały, że idziemy w dobrym kierunku i że, co najważniejsze, oni chcą iść ze mną w tym kierunku. Dowodem na to jest to nasze wspólne zdjęcie. Nie musiałam managerek na nie długo namawiać. Szybko zareagowały, poświęciły swój prywatny czas bo zdjęcie zrobiłyśmy w sobotni poranek. Wspólnie wymyśliłyśmy jak się ubierzemy. One zorganizowały makijażystkę, zorganizowały też panią fotograf Dorotę Czoch. Na zdjęciu są ze mną: Lidia Smitkowska – Manager Sprzedaży, Irmina Długopolska – Manager Marketingu, Aneta Kosecka – F&B Manager i Aneta Barczyk –Manager Recepcji. Wspaniałe managerki i kochające mamy. I tu sprawdza się moje powiedzenie, że kobiety to są doskonale zorganizowane istoty jeśli praca jest ich pasją. Miałyśmy przemiłe popołudnie. Wróciłyśmy do domu zadowolone z tego czasu i efektów. Oczywiście robiłyśmy to za zgodą naszego szefa. Lubimy czuć jego wsparcie i akceptację. Chciałabym, żeby Heron był najlepszym hotelem w Polsce. Bardzo zależy mi na jakości obsługi, na tym, żeby nasi goście wyjeżdżali od nas uśmiechnięci, i co bardzo ważne, żeby wracali do nas z uśmiechem. Chcę, żebyśmy pozytywnie zaskakiwali naszych gości, żebyśmy zmieniali się w zgodzie ze zmieniającą się rzeczywistością. Marzę, żeby ten hotel był takim drugim domem dla ludzi, którzy lubią luksus, doceniają małe gesty, przyrodę, wolniejsze tempo i spokój oraz wszystko to, co wynika z naturalnego położenia Heron Live Hotel. Uważam, że wielkim walorem jest też to, że bardzo duży nacisk kładziemy na indywidualne podejście do gościa. Ale oczywiście cenimy także biznesowe spotkania, którzy nasi partnerzy organizują u nas. Choć czasem zdarza się nam rezygnować z niektórych intratnych ofert biznesowych, by zadbać o dobro naszych gości indywidualnych. Doceniamy to, że goście przemierzają wiele kilometrów dla naszego basenu, widoku, kuchni, dla tego spokoju i ciszy, komfortu. Mamy w planach sporo zmian. Chcemy być dla naszych gości najładniejszym hotelem. Rozbudowujemy się. Szkolimy, kształcimy. Stworzyliśmy salę kinową. Na najwyższym piętrze budujemy przepiękny apartament z tarasem i jacuzzi. Zapraszam Państwa do Heron Live Hotel. Tu jest naprawdę pięknie o każdej porze roku. Przekonajcie się sami przekraczając próg naszego hotelu a my przywitamy Państwa z uśmiechem na twarzy. Fot.: Dorota Czoch Zespół Heron Live Hotel Monika Cichowska Może zainteresują Ciebie Accor z darowizną dla Centrum Pomocy Humanitarnej PTAK Warsaw Expo “Inspired by her” w The Bridge Wrocław MGallery Pierwszy w Polsce Wyndham Hotel otwarty Ecolab wprowadza innowacyjny środek do ręcznego mycia i dezynfekcji naczyń Modernistyczny Mövenpick Zagreb wita pierwszych gości Hotellion od PMS Labs. Premiera nowego systemu do zarządzania hotelem
Bo wiesz,że nic nie jest oczywiste,dane raz na sobie sprawę,że ty masz to,co inni bardzo by chcieli mieć,a nie mają. Dodał/a: claudiasara Chłopaki nie płaczą, ale mężczyźni chyba już mogą, bo udowodnili, że potrafią, jeśli trzeba, być też twardzielami. Dodał/a: Kasiek m Nic w życiu nie dzieje się bez sensu, nic nie dzieje się bezcelowo. Dodał/a: Kasiek m Może problem leży w tym, że za wiele myślimy o sobie, swoich uczuciach, o tym, jak nas postrzegają inni. Za mało o ludziach, którzy naszej uwagi potrzebują. Dodał/a: Kasiek m Ja jako już dojrzały mężczyzna, jestem zdania, że życie to zmagania, ból, cierpienie. Dodał/a: Kasiek m
Przez długą chwilę biegałem po ogrodzie razem z wiatrem, ciesząc się tym niezwykłym porankiem. To musiał być wspaniały dzień. Przecież tak cudownie się zaczął – pomyślałem i pobiegłem do domu, bo mój brzuszek przypomniał mi, że nic jeszcze tego ranka nie jadłem. A nie lubię chodzić głodny. Chyba jak każdy kot. Bardzo lubię jeść. Wchodzę do domu, a tu wszyscy biegają, coś krzyczą, potykają się o szafki, zderzają w drzwiach. Normalnie, jakby nie ten dom. Zwykle taki spokojny, a dziś jak z innej bajki. Nie wiedziałem, co się stało, więc na chwilę przycupnąłem w bezpiecznym miejscu by podsłuchać, o czym wszyscy mówią, a właściwie chwilami krzyczą, jeden przez drugiego. Zdarzyło ci się kiedyś zaspać do szkoły lub pracy? Jeśli tak, to dzięki tej bajce wspomnienia na nowo ożyją. To samo bowiem spotkało całą rodzinę Pogodnych. Nikt do końca nie wiedział, czemu budziki nie zadzwoniły, ale to, co działo się po nagłym przebudzeniu było i śmieszne i bolesne. Na szczęście nikt bardzo nie ucierpiał i po krótkiej rodzinnej panice, wszystko powoli wracało do normy. Już po chwili okazało się, że dzięki zaspaniu, Krzyś nie musiał siedzieć w szkole i czekać na nauczycielkę, bo ta akurat utknęła w ulicznym korku. Kiedy nie wszystko idzie tak, jakbyśmy chcieli Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – tak całe zdarzenie podsumował pan Andrzej i wszyscy przyznali mu rację. Również Afik, który w tym samym momencie przypomniał sobie zdarzenie z rodzinnego domu w opuszczonym ogrodzie. Uwielbiał wygrzewać się na słońcu, ale to, jak wiadomo, czasem chowa się za chmurami. Tamtego dnia nie zamierzał inaczej spędzać dnia. Niestety, pogoda pokrzyżowała mu plany i z powodu deszczu, musiał zostać w domu. Z pomocą mamy jakoś udało mu się miło spędzić czas, a nawet zobaczyć piękną tęczę. Nie wiedział jednak, że ten dzień będzie jeszcze lepszy, niż gdyby przez cały czas świeciło słońce. Gdy tylko przestało padać, Afik wybiegł do ogrodu, a tam… . O tym, co takiego zobaczył nasz bohater, dowiesz się z bajki. Poznasz też super rymowankę, która pomaga pamiętać, że we wszystkim, co nas spotyka, kryje się coś dobrego. Trzeba tylko umieć to zobaczyć, a wtedy nawet najbardziej niechciane scenariusze pisane przez życie, mogą okazać się czymś dobrym i korzystnym. Fragment – Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – powiedział Pan Andrzej. – Jak widać, wszystko dzieje się po coś. Trzeba tylko wierzyć, że tak jest i tego się spodziewać. Bo skoro się tak stało, to po coś to było, prawda dzieci? Nie wiem, czy one dobrze to zrozumiały, ale ja na pewno tak. Moja mama też mi często powtarzała, że wszystko, co się na świecie dzieje, jest po coś. Nie ma przypadków. Ale nie każdy o tym wie i nie każdy potrafi tak na wszystko patrzeć. Bo kiedy coś się nie udaje, to od razu się smucimy, albo jesteśmy źli. I psuje nam się humor. A trzeba robić na odwrót. Jak coś się nie udało, to od razu trzeba znaleźć taką jedną cudowną myśl, która pomoże zobaczyć w tym coś dobrego dla nas. To znaczy, że to, co nam się wydaje, że jest złe, ma w sobie ukrytego coś lepszego dla nas, tylko jeszcze tego nie widać. Wiele osób nigdy tego nie zauważy, ale ja nauczę Cię słów, które pomogą Ci to odkrywać. Przejdź do pełnej wersji Każdy może zostać optymistą Czy myślisz, że zwykła bajka o pozytywnym myśleniu, może zmienić zachowanie dziecka? Mając w głowię prostą rymowankę, którą znaleźć można w bajce, umysł dzieci rzadziej będzie uruchamiał płacz i złość. Nowe przekonanie będzie dla niego kolorowym filtrem, dzięki któremu skupiać się będzie na szukaniu czegoś dobrego i fajnego w każdym niespodziewanym zdarzeniu. Będzie ono dla niego bardziej zagadką, niż przysłowiowym końcem świata. Słowa te przydadzą się też dorosłym. W końcu trudno wychować optymistę, samemu będąc pesymistycznie nastawionym do świata, prawda? Gdy następnym staniesz przed sytuacją, którą ocenisz jako pech, nieszczęście i błąd, rymowanka stanie się twoim światełkiem i pomoże dostrzec jasne strony. Tego nauczyła się cała rodzina Pogodnych i tak samo może stać się w twojej rodzinie. W czym jeszcze może pomóc bajka o pozytywnym myśleniu? Przyda się dzieciom, które: reagują płaczem, gdy coś się nie uda, smucą się, gdy coś idzie nie tak, jak miało iść, nie lubią zmian, złoszczą się, gdy nie dostają tego, co chcą, nie potrafią pozytywnie myśleć o tym, co je spotyka. Pomocna będzie też dla Ciebie, jeśli: chcesz nauczyć dzieci skupiania na tym, co dobre w życiu, masz przed sobą życiowe zmiany: zmiana pracy, miejsca zamieszkania, szkoły dla dzieci i nie wiesz, jak przygotować na to swoje pociechy, pragniesz nauczyć dzieci pozytywnego myślenia, chcesz odpocząć po pracowitym dniu i miło spędzić czas z dzieckiem. Myślisz, że bajka o pozytywnym myśleniu “Wszystko jest po coś” spodobałaby się twojemu dziecku? Jeśli tak, możesz mu dać o wiele więcej. Ta bajka jest jedną z 21 opowieści, które dostępne są w zbiorze pt. Przygody Kota Afika Pozytywne przekonania w formie rymowanek. Wzruszają, śmieszą, uczą, zapadają w serce i umysł Możesz wybrać wersję do czytania lub słuchania. Albo też obie wersje, bo czasem zechcecie poczytać, a innym razem wspólnie posłuchać jednej z wesołych i uczących czegoś nowego bajek. Ebook i audiobook zawiera następujące bajki: 1. Nowa rodzina 2. Wizyta u pani weterynarz 3. Wyznanie Krzysia4. Wszystko jest po coś5. Trudne słowo NIE6. Czy w ciemności mieszkają potwory?7. Gdy nie chce się uczyć8. Lubię siebie9. Nikt nie musi być winny10. Kiedy kończy się zabawa 11. Kochasz mnie, czy nie?12. Sztuka słuchania13. Jesteś ważny14. Każdy jest wyjątkowy15. Niesprawiedliwe słowa16. Kto próbuje, temu się udaje17. Daj mi chwilkę18. Sukces – to takie proste. Część I19. Sukces – to takie proste. Część II20. Potrzebuję twojej pomocy. Część I21. Potrzebuję twojej pomocy. Część II Wszystkie rymowanki wplecione w przygody kota Afika, to pewnego rodzaju afirmacje dla dzieci, czyli pozytywne myśli, które pomagają w budowaniu dobrych, korzystnych i wspierających przekonań. Jeśli dobrze się zakorzenią w umyśle i sercu, pozostaną z nimi na całe życie i pomogą je przeżyć najpiękniej, jak to tylko możliwe. To nie koniec Bajka o pozytywnym myśleniu może być wspaniałą okazją do wspomnień. Warto wrócić do zdarzeń, które na pierwszy rzut oka wydawały się czymś złym, czy pechowym i poszukać tego, co dobrego ze sobą niosły. Po upływie czasu, łatwiej to dostrzec i zapamiętać, by w przyszłości od razu skupić się na ukrytych korzyściach i na tym, jak spawy przybrały korzystny obrót. Czasem będzie lepszy, niż moglibyśmy się spodziewać. Warto rozmawiać z dziećmi na temat pozytywnego myślenia, które nie jest chodzeniem w różowych okularach i udawaniem, że nic się nie stało, kiedy się stało. Bo jeśli upadnie i uderzy tak, że boli kolano, ręka, a może nawet głowa, to tak jest. I nie ma w tym nic złego, bo ból sam w sobie nie jest ani zły ani dobry. On po prostu jest i trzeba go zaakceptować, po czym zapytać, czego można się od niego nauczyć. Co dobrego można wyciągnąć nawet z bardzo przykrego i bolesnego doświadczenia. To na początku trudne, ale z czasem uwalnia od lęku przed porażką i wychodzeniem ze strefy komfortu. *Tekst zawiera linki afiliacyjne do Programu Partnerskiego Wydawnictwa Złote Myśli
Pani Snapchat My kobiety chcemy być poukładane, chcemy mieć wszystko zaplanowane, mamy listę rzeczy, które na pewno przydadzą się na wakacjach i listę tych, które może i się nie przydadzą, ale które musimy zabrać, no bo co będzie, gdy wydarzy się coś niespodziewanego. Jesteśmy takie, że jak ktoś w naszym otoczeniu nagle dostanie ataku alergii, to my ciach i z naszej torebki bez dna wyciągamy najlepszy specyfik na tę właśnie dolegliwość. I to jest ekstra! Świat bez nas by zginął. Naprawdę! Ale co by było, gdybyśmy tak czasem na przykład zrobiły coś zupełnie szalonego? I nie chodzi tu o skok z klifu na giętkiej linie, czy wejście na mont everest w zimie, chociaż to też byłoby super! Ale dajmy na to… gdybyśmy czasem zaufały… przypadkom? Nawet takim małym. Wierzycie w przypadki? W to, że one potrafią nasze życie wywrócić do góry nogami? I że czasem warto tym przypadkom przyjrzeć się z bliska, może nawet zaufać i zrobić coś szalonego, coś zupełnie niezaplanowanego? Ja na przykład przez czysty przypadek zostałam Panią Snapchat 🙂 i przez czysty przypadek moje życie w kilka chwil stało się niezwykle ekscytujące! Pewnego pięknego dnia do Centrum Zarządzania Kosmosem, czyli Biura ds. Promocji Uniwersytetu Wrocławskiego, przybył Tomek Sysło, nasz wrocławski social media ninja, człowiek, który ma głowę pełną zwariowanych pomysłów, artystą o kolorowej duszy. No i Tomek kiwnął na mnie palcem i powiedział – „o ty, ty! Ty mi pomożesz z tymi całymi mediami społecznościowymi! Czy ty wiesz, co to snapchat?” Do dziś nie wiem, dlaczego ja? (I jak się domyślacie, oczywiście, że NIE wiedziałam, co to jest snapchat). Może dlatego, że moje biurko było całkiem blisko jamy smoka, czyli biura mojego ówczesnego pana kierownika, w której Tomek z Andrzejem obgadywali tego dnia bardzo ważne strategie marketingowe dla uniwroc? W każdym razie ten palec został wycelowany właśnie we mnie i czuję go na swoim czole do dzisiaj! I oczywiście mogłam powiedzieć, o, nie, nie, nie zgadzam się stanowczo protestuję, jestem za stara, za gruba, za blondynka, za mało umiem w snapchata, właściwie to w ogóle nie umiem, poza tym boję się i chcę mieć święty spokój, wiec pozwólcie, panowie, że wrócę do mej strefy komfortu i przeliczę kolejnych dwieście długopisów z logo uniwroc, bo do sklepu wpadło zamówienie. Zamiast tego pomyślałam sobie tak. Może i nie wiem, co to jest ten cały snapchat, może i nie wiem, dlaczego ktoś nagle chciałby pokazać się światu z uszami i nosem kota, może i nie wiem, co to Bitmoji i po co ludzie właściwie je tworzą, może i przeszło mi przez myśl, że jestem za stara, bo przeciętni użytkownicy snapchata maja 16 lat a ja jakieś dwadzieścia więcej, może i tak! Ale co tam! To się dowiem, to poznam, to się nauczę i spróbuję 🙂 bo skoro ten palec wylądował akurat na moim czole, to po coś się to stało, i ja chcę otworzyć te drzwi, przejść przez nie i zobaczyć, co jest po drugiej stronie 🙂 A potem już było… o nie, nie było z górki, bo wtedy właśnie zaliczyłam największą wpadkę, jaką mogłam zaliczyć, biegałam z telefonem po uczelni przez tydzień, robiłam wywiady z naukowcami, relacjonowałam wydarzenia, pokonywałam dwieście schodów na Wieżę Matematyczną, bo przecież stamtąd piękne widoki i trzeba je pokazać światu, po czym… okazało się, że nikt prócz mnie tych snapów nie widział, bo nie umiałam w ustawienia prywatności 🙂 Zatem baby! Czasem zaufajcie przypadkom! Zboczcie z wytyczonej drogi. Może na początku nie będzie łatwo, może będzie pod górkę, ale potem, potem na pewno będzie ciekawie! -What if I fall? -Oh, but my darling, what If You fly? Do następnego poniedziałku! Pani Snapchat
-Mateuszu, mamy już tyle sukcesów lekkoatletycznych na dystansie 800 metrów, że kibice przed telewizorami mogą się zawahać, by wskazać najlepszego biegacza na tym dystansie? Kto jest nim w twojej opinii? -Myślę, że teraz Patryk Dobek, który w Tokio zdobył brązowy medal. Ten fakt czyni go najlepszym 800- metrowcem w Polsce ? mówi nasz olimpijczyk, Mateusz Borkowski. ? Ja jestem chyba drugi, bo dzierżę tytuł aktualnego wicemistrza Polski, ale to tak wygląda tylko na obecną chwilę. – Niewyobrażalne emocje chyba towarzyszyły ci na bieżni w Tokio? -To prawda, dla mnie były to zarówno te pozytywne, jak i negatywne emocje. W biegu eliminacyjnym wszystko poszło po mojej myśli. Zająłem drugie miejsce i pewne miejsce w półfinale z dużym Q. Niestety, po tym biegu doznałem dyskomfortu stopy. W półfinale odczuwałem to i od razu w takiej stawce rywali odbiło się to na wyniku. Później okazało się, że mam pękniętą kość śródstopia. Bardzo to przeżyłem. Towarzyszyła mi prawdziwa huśtawka nastrojów. Po eliminacjach sam się dziwiłem, że poszło mi tak dobrze. Z kolei po półfinale wiedziałem, że wszystko dzieje się po coś i dlaczego. Jeśli więc tym razem mi się nie udało, muszę być cierpliwy i poczekać na następny. Wziąłem to na klatę i postanowiłem wyciągnąć pozytywne wnioski, bo przecież nadal chcę spełniać swoje cele i marzenia. -W naszym regionie wszyscy byli dumni z tego, że mają takiego, jak ty olimpijczyka. Wszyscy trzymaliśmy za ciebie kciuki, a w Brodach wywieszono nawet okolicznościowy transparent. Czułeś w Tokio to wsparcie? -Było to bardzo miłe, zwłaszcza po eliminacjach, po których rozbudziłem apetyty na sukces. Byłem w tym biegu drugi. Przegrałem o jedną setną sekundy, jak się okazało z późniejszym mistrzem olimpijskim. Jak zobaczyłem ten baner w Brodach, to aż serduszko zabiło mi mocniej. Cieszę się tylko, że mam wśród was takich kibiców, jak się okazuje i na dobre i na złe. Chcę wam cały czas dostarczać tylko pozytywnych energii i sportowo rozwijać tak, byśmy wspólnie mogli się cieszyć. Mateusz Borkowski na międzynarodowej imprezie zadebiutował w 2013, zdobywając złoty medal olimpijskiego festiwalu młodzieży Europy. Startując w biegu na 1500 metrów, zajął drugie miejsce podczas europejskich kwalifikacji i wystąpił na igrzyskach olimpijskich młodzieży w Nankin. Jest brązowym medalistą juniorskich mistrzostw Europy w biegu na 800 metrów (2015). Dwa lata później sięgnął po brązowy medal IAAF World Relays. Został złotym medalistą juniorskich mistrzostw Polski na stadionie (2015) i w hali (2016), a także brązowym medalistą halowych mistrzostw Polski w biegu na 800 metrów (2017). W 2019 roku został młodzieżowym mistrzem Europy, a w 2021 roku halowym wicemistrzem Europy seniorów. -Marzyłeś o tych na igrzyskach?A co po nich? Myślisz już teraz o starcie w Paryżu i rysujących się pod wieżą Eiff la szansach? -O, tak. Chciałbym tam pobiec znacznie lepiej. Na pewno te doświadczenia zdobyte na bieżni w Tokio spowodowały, że nabrałem chyba tej pewności siebie i niezbędnego doświadczenia do odniesienia olimpijskiego sukcesu. Tak naprawdę, to w Tokio nie wiedziałem, jak to jest startować na igrzyskach. Teraz już wiem, dowiedziałem się, co muszę poprawić i nad jakimi elementami pracować. Do startu w Paryżu jest nie jak zwykle między igrzyskami cztery, a trzy lata, więc ułożenie polityki startowej i okresu przygotowań do zbudowania optymalnej formy będzie znacznie łatwiejsze. Wszystko to, co działo się w tym olimpijskim roku, odbieram pozytywnie i tak też patrzę w przyszłość. -No właśnie, w 2021 roku wykonałeś niesłychany skok sportowy w swojej karierze? -To prawda. Igrzyska miały być w 2020 roku i tylko dzięki temu, że je przełożyli, udało mi się na nie zakwalifikować. Przecież przed rokiem biegałem w czasie co nie dałoby mi kwalifikacji. W tym roku legitymuję się czasem i dwa razy potwierdziłem kwalifikację olimpijską. Czyż nie mam więc racji, że wszystko dzieje się po coś? -W czym tkwi tajemnica twoich tegorocznych sukcesów? -Myślę, że zacząłem znacznie mądrzej, ciężej i świadomiej trenować. To okazało się kluczem do poprawienia tak swojego rekordu, jak i taktyki na bieżni. -Czy tak, jak w roku olimpijskim, tak i w przyszłym spotkamysię w sezonie zimowym w hali? -Tak. Nie wykluczam startów w hali, tym bardziej, że w 2022 roku zaplanowano mistrzostwa świata. Będę chciał się do nich jak najlepiej przygotować, ale wszystko będzie zależało od tego, w jakim stanie będzie moja stopa, czy odpowiednio się zregeneruje, czy też nie. Na razie mam miesiąc przerwy od biegania. Wkrótce odbędę kolejne badanie rezonansem. Jeśli więc tylko dopisze mi zdrówko, to na pewno wystartuję w mistrzostwach i powalczę o jak najlepsze miejsce. -W latach 50 i 60 mówiono o polskich lekkoatletach ?Wunderteam?. To niesłychane, ale obecnie osiągacie jeszcze lepsze rezultaty. Jesteś chyba z tego niesłychanie dumny, że należysz do tego grona wspaniałych lekkoatletów? -Oczywiście. To niezwykłe uczucie przebywać razem z naszymi lekkoatletami i na własne oczy widzieć, jak zdobywają medale. Są dla mnie wzorem do naśladowania, wyboru najlepszej ścieżki rozwoju sportowego. Podpatrując ich wiem, że ciężką, mądrą pracą można osiągnąć wielki sukces. -Serce ci bije wkraczając po raz kolejny w szkolne obejścia ostrowieckiej SMS? -Bardzo się z tego cieszę, że zostałem zaproszony na inaugurację roku szkolnego, tym bardziej, że mieszkam na stałe w Łodzi, tygodniami przebywam na zgrupowaniach kadry i rzadko mam możliwości takiego powrotu do przeszłości. Do Ostrowca przyjechałem więc z wielką chęcią, bo miło wspominam edukację w SMS. Trzy lata mieszkałem w internacie i pamiętam, że fajne rzeczy się w nim działy. Poznałem też wielu ludzi, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. -Dziękuję za rozmowę.
wszystko dzieje się po coś